Michał Ziółko

radca prawny

Od lat interesuję się zagadnieniami prawnymi związanymi z rozwojem sieci szerokopasmowych i polskim rynkiem telekomunikacyjnym. Prowadzę kancelarię w Krakowie, obsługując małych i średnich przedsiębiorców, głównie z branży telekomunikacyjnej...
[Więcej >>>]

Skontaktuj się

wzór wniosku

Drogi Operatorze, dziś postanowiłem zamieścić na blogu wzór wniosku kierowanego do dysponentów nieruchomości celem rozpoczęcia świadczenia usług telekomunikacyjnych w budynku. Dlaczego zdecydowałem się na umieszczenie takiego wzoru na blogu? Z co najmniej kilku powodów.

Przede wszystkim dobrze napisany wniosek zawierający właściwą argumentację pozwoli zaoszczędzić czas na późniejsze negocjacje i tłumaczenie dysponentowi nieruchomości zasad udzielania dostępu. Poza tym (w mojej ocenie), przesłanie formalnego wniosku z podstawą prawną i dołączenie do niego umowy, daje lepszą pozycję negocjacyjną, gdyż druga strona zdaje sobie sprawę, iż ma do czynienia z podmiotem znającym swoje prawa i potrafiącym je egzekwować. Przesłanie wniosku wraz z umową jest zalecane także z powodów dowodowych – łatwiej później wykazać przed UKE, czy dysponent nieruchomości zawarł umowę lub udzielił informacji w terminie zgodnym z ustawą, mając dowód doręczenia wniosku. Finalnie, przesłanie pisma przewodniego wraz z umową jest wyrazem profesjonalizmu Operatora.

Tyle o powodach; sam wzór jest efektem mojej pracy i kilkuletniego doświadczenia. Był wielokrotnie zmieniany i ulepszany, ten zamieszczony na blogu wydaje się być jak najbardziej uniwersalny, jednakże możesz go dostosować do swoich potrzeb. Wzór możesz pobrać i swobodnie go wykorzystywać, a także zmieniać i modyfikować. Znajdziesz go na stronie głównej bloga po lewej stronie tuż pod wyszukiwarką. Mam do Ciebie uprzejmą prośbę, jeżeli pobierzesz ten wzór zasubskrybuj proszę mojego bloga :). Nie jest to oczywiście wymagane, ale będzie mi niezmiernie miło jeżeli dasz suba ;). Będziesz też wtedy na bieżąco z wpisami na blogu.

Mam nadzieję. że wzór okaże się dla Ciebie przydatny i będzie Ci służył. Jeżeli masz do niego jakieś uwagi lub myślisz, że coś można by zmienić lub zrobić lepiej -zapraszam Cię do kontaktu. Pisz śmiało.

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 606 342 353e-mail: m.ziolko@mz-legal.pl

RODO dla ISP

Michał Ziółko07 maja 2018Komentarze (0)

RODO dla ISP

RODO – to słowo w ostatnich miesiącach budzi strach i przerażenie wśród wielu polskich przedsiębiorców. Media co rusz podsycają atmosferę grozy i niepewności informując o drakońskich karach za niezastosowanie się do nowych przepisów o konieczności spełnienia masy obowiązków, zatrudnienia armii pracowników do przetwarzania danych i reorganizacji pracy w firmie. Słyszą i czytają to także operatorzy ISP żywo zainteresowani tym tematem z uwagi na przetwarzanie danych swoich abonentów. W przeciągu ostatniego miesiąca dostałem kilkadziesiąt pytań w formie maili i  komentarzy na blogu dotyczących RODO. W związku z powyższym  poprosiłem Panią Mecenas Jowitę Kanię-Stachura, autorkę bloga http://www.wszystkoorodo.pl/, o odpowiedź na kilka najważniejszych pytań dotyczących wprowadzenia RODO. Czy jest się czego bać w związku z wejściem w życie nowych przepisów? Zapraszam do lektury.

Czym właściwie jest RODO i na czym polega jego wdrożenie?

RODO to potocznie używany skrót odnoszący się do Rozporządzenia UE o strasznie długiej nazwie ROZPORZĄDZENIE PARLAMENTU EUROPEJSKIEGO I RADY (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych).

Wdrożenie RODO to nic innego jak dostosowanie obowiązujących w danej jednostce procedur ochrony danych osobowych do wymagań tego Rozporządzenia i do wyznaczonych przez nie standardów z zakresu sposobu przetwarzania danych osobowych.

Jakie obowiązki nakłada RODO na przedsiębiorcę telekomunikacyjnego?

Najprościej jest odpowiedzieć „różne”. A tak na poważnie, to jednym z motywów przyświecających twórcom RODO było założenie, że wymagania związane ze sposobami przetwarzania danych osobowych powinny być adekwatne do sposobu przetwarzania, zakresu przetwarzania i w końcu do ryzyka naruszenia praw i wolności osób fizycznych w trakcie przetwarzania. Oznacza to, że obowiązki przedsiębiorcy telekomunikacyjnego zależeć będą od jego wielkości, ilości przetwarzanych danych, rodzajów tych danych itd. Wbrew pozorom takie podejście jest lepsze niż dotychczasowe „sztywne standardy”. Każdy zdroworozsądkowo rozumie, że taki Facebook powinien zdecydowanie bardziej przyłożyć się do zabezpieczenia danych 2 miliardów użytkowników, niż drobny przedsiębiorca.

Pomimo wszystko, można stwierdzić prawie „w ciemno”, iż przedsiębiorca telekomunikacyjny będzie zobowiązany sporządzić rejestr czynności przetwarzania, analizę ryzyka, bardzo prawdopodobnie powinien również powołać Inspektora Ochrony Danych Osobowych, czyli dotychczasowego ABIego oraz dokonać oceny skutków przetwarzania danych dla praw i wolności osób fizycznych. Powiem więcej, najwięksi z przedsiębiorców telekomunikacyjnych będą zobowiązani do skonsultowania się z Prezesem Urzędu Ochrony Danych, czyli z dotychczasowym Generalnym Inspektorem Ochrony Danych. Można powiedzieć, że przedsiębiorcy telekomunikacyjni, to będzie ta kategoria podmiotów, które będą musiały wykonać więcej czynności celem dostosowania się do RODO niż pozostali.

Od czego zacząć wdrażając nowe przepisy w firmie?

Zdecydowanie od identyfikacji danych i od analizy, gdzie są one przetwarzane i jakie są ich kanały przepływu. Przedsiębiorca powinien „wejść w buty” swojego klienta i bogatszy o wiedzę o RODO niejako szukać danych osobowych. Najpierw należy sprawdzić jakie dane posiadamy, jakie są kategorie danych, jak dane pozyskujemy, w jaki sposób klient, kontrahent itp. trafia do naszej bazy, w jakim celu przetwarzamy jego dane, jak je przechowujemy, czy je komuś przekazujemy, jak długo je przechowujemy i w końcu jak je usuwamy i co robimy z nośnikami danych. Podstawą jest więc zorganizowanie i uporządkowanie danych już posiadanych oraz zrozumienie co się z nimi w rzeczywistości dzieje. Pozostała praca  będzie już znacznie łatwiejsza.

Czy potrzebny jest audyt DPIA?

Może najpierw powiedzmy co to jest audyt DPIA. Jest to przeprowadzenie oceny skutków przetwarzania danych dla praw i wolności osób fizycznych, a więc taka analiza prawna, czy konkretny sposób przetwarzania może doprowadzić do negatywnych skutków dla osób fizycznych. To czy będzie ona konieczna, zależy od wystąpienia okoliczności, o których mowa w art. 35 RODO, a więc od tego, czy „rodzaj przetwarzania – w szczególności z użyciem nowych technologii – ze względu na swój charakter, zakres, kontekst i cele z dużym prawdopodobieństwem może powodować wysokie ryzyko naruszenia praw lub wolności osób fizycznych”. Tutaj mamy do czynienia z pewnym paradoksem, bo jak powiedziałam DPIA przeprowadzamy, gdy dany rodzaj przetwarzania może powodować wysokie ryzyko naruszenia praw i wolności osób fizycznych. Mówiąc prościej, analizę ryzyka przeprowadzamy w sytuacji zauważenia, że taki rodzaj przetwarzania rodzi ryzyko dla osób fizycznych.

Może wydawać się to swego rodzaju niefrasobliwością prawodawcy europejskiego, ale wbrew pozorom ma poważny skutek dla przedsiębiorców telekomunikacyjnych, bo jedynym skutecznym sposobem udowodnienia tego, że DPIA nie jest nam konieczne, jest de facto przeprowadzenie takiej uproszczonej oceny oddziaływania na prawa osób fizycznych. W art. 35 ust. 3 prawodawca podał nawet kilka przykładów, kiedy audyt DPIA jest obowiązkowy, w szczególności w przypadku:

  1. systematycznej, kompleksowej oceny czynników osobowych odnoszących się do osób fizycznych, która opiera się na zautomatyzowanym przetwarzaniu, w tym profilowaniu, i jest podstawą decyzji wywołujących skutki prawne wobec osoby fizycznej lub w podobny sposób znacząco wpływających na osobę fizyczną;

  2. przetwarzania na dużą skalę szczególnych kategorii danych osobowych, o których mowa w art. 9 ust. 1, lub danych osobowych dotyczących wyroków skazujących i naruszeń prawa, o czym mowa w art. 10;

  3. systematycznego monitorowania na dużą skalę miejsc dostępnych publicznie.

Każda z tych przesłanek może być spełniona w stosunku do przedsiębiorcy telekomunikacyjnego, dlatego bezpieczniej jest dokonać oceny skutków przetwarzania danych dla praw i wolności osób fizycznych i do tego zachęcam.

W jaki sposób dostosować umowy zawierane z abonentami do nowych regulacji?

To również zależy od tego, jak były one skonstruowane do tej pory. Przede wszystkim zalecam dostosowanie tych umów pod kątem udzielanych informacji osobie, która przekazuje nam swoje dane. Szczegółowy katalog takich informacji znajduje się w art. 13 RODO.

Trzeba również pamiętać, że osoby fizyczne udzielają nam przeróżnych zgód dotyczących ich danych osobowych. Dotyczą one przesyłania ofert marketingowych lub newsletterów. Zgoda udzielona przez taką osobę fizyczną także powinna spełniać stosowne kryteria, a w szczególności powinna być jednoznaczna, dobrowolna, konkretna i świadoma. W związku z tym kierowane do osoby fizycznej zapytania powinny zapewniać spełnienie tych standardów. O zgodzie pisaliśmy na blogu  wszystkoorodo.pl. , który prowadzimy razem z moimi aplikantami w Kancelarii.

Kto powinien wdrażać RODO w firmie i czy niezbędne jest zatrudnienie dodatkowych pracowników odpowiedzialnych za przetwarzanie danych osobowych?

Za stan wdrożenia RODO odpowiadać będzie administrator danych osobowych, a więc najczęściej sama spółka. Oznacza to, że odpowiednie wdrożenie RODO leży przede wszystkim w interesie osób decyzyjnych. W moim przekonaniu techniczny ciężar wdrożenia RODO powinna wziąć na siebie osoba, która posiada możliwość podejmowania wiążących dla administratora danych decyzji, a więc przykładowo jeden z członków zarządu oraz osoba znająca się na technicznej budowie baz danych – najlepiej ktoś z działu IT. Oczywiście pomocne może okazać się skorzystanie z pomocy fachowej jakiegoś podmiotu zewnętrznego, który stoi poza organizacją i może służyć wiedza specjalistyczną. Taki audytor zewnętrzny dzięki odpowiedniej wiedzy i świeżości spojrzenia może bowiem pomóc lepiej zidentyfikować i zanalizować sposoby przetwarzania danych.

Odnosząc się do obowiązku zatrudnienia nowego personelu. Nie, nie mamy takiego obowiązku. Może istnieć obowiązek wyznaczenia Inspektora Ochrony Danych Osobowych, a więc takiego nowego ABIego i o tym stanowi art. 37 RODO. Jednakże funkcję IODO może pełnić zarówno osoba związana już z administratorem – jej dotychczasowy pracownik lub podmiot zewnętrzny, który będzie posiadał wiedzę fachową.

Kiedy powołać Inspektora Ochrony Danych Osobowych w firmie?

Kolejny temat rzeka i kolejna kwestia, którą szczegółowo opisałam na naszym blogu wszystkoorodo.pl, Generalnie okoliczności, w których wyznaczenie IODO jest konieczne, zostały wskazane w art. 37 ust. 1 RODO, a więc wtedy, gdy:

  1. przetwarzania dokonują organ lub podmiot publiczny, z wyjątkiem sądów w zakresie sprawowania przez nie wymiaru sprawiedliwości;

  2. główna działalność administratora lub podmiotu przetwarzającego polega na operacjach przetwarzania, które ze względu na swój charakter, zakres lub cele wymagają regularnego i systematycznego monitorowania osób, których dane dotyczą, na dużą skalę;

  3. główna działalność administratora lub podmiotu przetwarzającego polega na przetwarzaniu na dużą skalę szczególnych kategorii danych osobowych, o których mowa w art. 9 ust. 1, oraz danych osobowych dotyczących wyroków skazujących i naruszeń prawa, o czym mowa w art. 10.

Przedsiębiorcy telekomunikacyjni powinni również pamiętać, iż IODO musi wyznaczyć czasami także  podmiot przetwarzający. Jeżeli więc dla jakiegoś innego podmiotu wykonujemy zlecenie i w związku z tym przekładowo dokonujemy profilowania tysięcy jego klientów, to wówczas my oraz nasz zleceniodawca zobowiązani jesteśmy posiadać IODO.

W jakiej sytuacji Operator Telekomunikacyjny będzie narażony na kary ze strony Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych?

Kwestia kar jak zauważyłam jest głównym bodźcem skłaniającym do zainteresowania się tematem RODO. Sam katalog kar jest dosyć rozbudowany i został dokładnie opisany w art. 83 RODO. Najwięcej oczywiście mówi się o karze 20 000 mln euro lub 4% obrotu rocznego, a więc o karach maksymalnych.

W moim przekonaniu przedsiębiorca telekomunikacyjny zapewne najbardziej narażony będzie jednak na działanie „wyłudzaczy”, a więc podmiotów, które celowo wyszukują braki w procesie wdrożenia RODO i proponują zawarcie z nimi ugody, po której zaniechają powiadomienia Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Aby zabezpieczyć się przed podobnymi sytuacjami, przedsiębiorcy powinni w szczególności zadbać o ochronę danych w trakcie bezpośredniego kontaktu z klientami, a więc zadbać o swoje umowy i o klauzule zgody.

Co dalej po wdrożeniu RODO w firmie?

Radość. A oprócz tego oczywiście cykliczne sprawdzanie, czy to, co założyliśmy działa w praktyce oraz, czy nie potrzebujemy dodatkowych zmian. Najważniejsze jednak jest posiadanie świadomości o naszych obowiązkach i organizacji naszej firmy.

Mam nadzieję, że powyższy wpis pozwoli rozjaśnić Ci, Drogi Operatorze, zagadnienie implementacji nowych przepisów dotyczących ochrony danych osobowych, a przede wszystkim da asumpt do spokojnego wdrażania RODO w Twojej firmie. Jak widać nie taki diabeł straszny, jak go malują i nie należy poddawać się wszechogarniającej histerii, ale metodycznie i merytorycznie podejść do tematu. Ze swojej strony chciałbym jeszcze przestrzec Cię przed wszelkiej maści wyłudzaczami. Ostatnio metoda wyłudzeń na RODO stała się bardzo popularna. Wiele firm dostaje maile, w których nadawca grozi powiadomieniem prokuratury i Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych, chyba że…… odbiorca zgodzi się na przeprowadzenie audytu w zakresie RODO za odpowiednią opłatą 🙂 . Odnotowano także próby sprzedaży nic nie znaczących certyfikatów gotowości na RODO. Jest to w mojej ocenie co najmniej nadużycie prawa, a często pewnie i oszustwo. Jeżeli dostaniesz taką informację powinieneś zgłosić taki przypadek organom ścigania. Po więcej informacji dotyczących RODO zapraszam Cię na blog http://www.wszystkoorodo.pl/, a Pani Mecenas Jowicie Kani-Stachurze serdecznie dziękuję za poświęcony czas.

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 606 342 353e-mail: m.ziolko@mz-legal.pl

dostęp do nieruchomości

W pierwszym merytorycznym wpisie jaki pojawił się na tym blogu (możesz go przeczytać tutaj) objaśniałem jakie kroki należy podjąć żeby szybko i sprawnie uzyskać dostęp do nieruchomości w celu świadczenia usług telekomunikacyjnych.

Wskazywałem tam, że często zdarza się, iż dysponenci nieruchomości żądają od operatorów ISP różnego rodzaju nienależnych opłat z tytułu dostępu do nieruchomości.

W związku z tym wpisem dostałem kilka maili i zapytań od czytelników bloga dotyczących zasadności ponoszonych przez nich opłat. Opłaty te przybierają różne formy i w tym wpisie opiszę kilka najczęściej spotykanych „opłat” lub „przysług”, których żądają dysponenci nieruchomości w zamian za wyrażenie zgody na udostępnienie nieruchomości. Wpis ten powstał na bazie moich osobistych doświadczeń i ma na celu jedynie uświadomienie Cię, drogi Operatorze, w Twoich prawach i obowiązkach w negocjacjach z dysponentami nieruchomości. Wskażę w nim jakich opłat może żądać dysponent nieruchomości z tytułu dostępu do nieruchomości zgodnie z obowiązującym prawem, a do jakich nie jest uprawniony. Mam więc nadzieję, że lektura tego wpisu pomoże Ci uniknąć ponoszenia nienależnych opłat w przyszłości.

Opłaty określone wprost

Ostatnio otrzymałem od klienta umowę przekazaną przez jednego z czołowych polskich deweloperów, w której to deweloper żądał 5 tyś zł z tytułu wyrażenia zgody na dostęp do nieruchomości celem świadczenia usług telekomunikacyjnych. Opłata była wpisana wprost w umowie. W takich przypadkach bardzo łatwo jest wykazać dysponentowi nieruchomości lub ewentualnie Urzędowi Komunikacji Elektronicznej, że opłata jest nienależna, ponieważ dostęp jest nieodpłatny. Niestety nie zawsze jest tak kolorowo.

Opłat Ukryte

Trochę trudniej jest w przypadku, gdy dysponenci nieruchomości proponują inne opłaty które de facto są opłatą za dostęp. Przed nowelizacją Megaustawy w 2016 r. królową takich wymyślonych opłat była opłata za najem powierzchni. Dysponenci żądali opłat z tytułu „najmu powierzchni budynku” pod instalację telekomunikacyjną. Powoływali się na art. 30 ust. 3b ustawy szerokopasmowej. Szkopuł w tym, że ów przepis w tamtym czasie stanowił, iż przedsiębiorca telekomunikacyjny ponosi koszty energii elektrycznej i najmu powierzchni. Jednak koszt najmu powierzchni był czym innym niż pojęcie czynszu za najem. Koszt musiał być bowiem wydatkiem jaki realnie poniósł dysponent nieruchomości (jeżeli w ogóle poniósł) np. w sytuacji, gdy pomieszczenie, w którym znajdują się urządzenia telekomunikacyjne jest wynajmowana od podmiotu trzeciego. Bardzo trudne w owym czasie było tłumaczenie różnic pomiędzy czynszem za najem, a kosztem najmu powierzchni. Nawet Prezes UKE zajął w tej sprawie pisemne stanowisko tłumacząc różnice pomiędzy kosztem najmu a czynszem za najem. Na szczęście nowelizacja ustawy szerokopasmowej z lipca 2016 r. rozwiązała ten problem.

Jednakże niektórzy dysponenci nieruchomości nadal próbują naliczać różnego rodzaju „opłaty”. Zdarza mi się spotykać „opłaty eksploatacyjne”, „opłaty za dzierżawę” czy też moja ulubiona „rekompensata z tytułu naruszenia prawa własności” ;). Wszelkie tego typu opłaty mają na celu obejście przepisów ustawy szerokopasmowej.

Usługi zamienne

Często też zdarzają się deale w stylu: „dobra kładźcie sobie te swoje kable, ale dajcie nam darmowy Internet dla spółdzielni”. Z doświadczenia wiem, że czasami operatorzy dla świętego spokoju godzą się na takie załatwienie sprawy. Gorzej jeżeli udostępniający żądają w zamian za dostęp np. usługi monitoringu całego osiedla. Zdarzają się też sytuacje, w których dysponenci zgadzają się na darmowy dostęp pod warunkiem…. skorzystania przy budowie infrastruktury z usług zaprzyjaźnionej firmy.

Opłaty z tytułu bezumownego korzystania z nieruchomości

Spotkałem się z sytuacjami, w których dysponenci nieruchomości w związku z brakiem umowy z Operatorem pozywali Operatorów z tytułu bezumownego korzystania z nieruchomości. Jest to poważny zarzut, jednakże przepisy ustawy szerokopasmowej jasno stanowią, iż dostęp jest nieodpłatny i nawet jeżeli nie ma umowy regulującej dostęp do nieruchomości, a infrastruktura telekomunikacyjna istnieje, prezes UKE może zgodnie a z art. 30 ust. 5 pkt. 2 ustawy szerokopasmowej wydać decyzję o dostępie:

Prezes UKE wydaje decyzję o dostępie, o którym mowa w ust. 1, także wówczas, jeżeli dla istniejącej instalacji telekomunikacyjnej budynku lub istniejącego przyłącza telekomunikacyjnego warunki dostępu nie są określone w umowie, o której mowa w ust. 4, lub umowa taka wygasła.

Jakie opłaty jesteś zobowiązany ponieść z tytułu dostępu do nieruchomości?

Zgodnie z tym, co  wskazałem w przywołanym powyżej pierwszym wpisie na blogu: dostęp jest nieodpłatny, a jedyne opłaty, jakie będziesz zobowiązany ponieść, to opłaty za energię elektryczną i opłaty za wykonanie instalacji telekomunikacyjnej, czyli np. koszty przygotowania dokumentacji projektowej. Zgodnie z art. 30 ust. 3b ustawy szerokopasmowej:

W przypadku uzyskania dostępu, o którym mowa w ust. 1 i 3, przedsiębiorca telekomunikacyjny ponosi koszty:

1)związane z udostępnieniem nieruchomości w celu wykorzystywania istniejącego przyłącza telekomunikacyjnego lub istniejącej instalacji telekomunikacyjnej budynku albo doprowadzenia do budynku przyłącza telekomunikacyjnego lub wykonania instalacji telekomunikacyjnej budynku, w tym przywrócenia stanu pierwotnego;

2)utrzymania udostępnionego przyłącza telekomunikacyjnego, instalacji telekomunikacyjnej budynku lub całości lub części kabla telekomunikacyjnego.

Pamiętaj, że jeżeli dysponent nieruchomości chce Cię obciążyć jakimikolwiek kosztami jest zobowiązany do wykazania, że rzeczywiście te koszty poniósł. Więcej w temacie dostępu do nieruchomości przeczytasz tutaj, tutaj i tutaj.

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 606 342 353e-mail: m.ziolko@mz-legal.pl

Tajlandia

Jak powszechnie wiadomo nie samym prawem człowiek żyje i czasami dobrze jest odpocząć od codziennych obowiązków i naładować baterie. Moim zdaniem najlepszym na to sposobem są podróże 🙂 . Jako że poprzedni rok był dla mnie bardzo intensywny zarówno w życiu zawodowym, jak i osobistym, postanowiliśmy z moją lepszą połową, że zrobimy sobie dłuższy egzotyczny urlop początkiem roku, kiedy to w Polsce będzie zimno. Pomysłów było sporo, ale od dawna chodziła nam po głowie Azja. Początkowo padło na Malezję, ale ze względu na wysokie ceny biletów ostatecznie zdecydowaliśmy się na wyjazd do Tajlandii.

Nasze Oczekiwania

Mówiąc szczerze – byłem trochę zły, że nie udało nam się kupić biletów do Malezji, która wydawała się mniej komercyjna i bardziej „dzika”. Dużo też naczytałem się o tłumach turystów zalewających tajskie plaże, a także o Tajach, którzy na każdym kroku próbują naciągać obcokrajowców na różnego rodzaju „atrakcje”. Obawiałem się, że turystyka masowa zniszczyła przyrodę i urok tego kraju i że będziemy zmuszani do przepychania się na każdym kroku  w tłumie turystów. Chociaż moja żona uspakajała mnie, że owszem jest to turystyczny kraj, ale na pewno są miejsca, w których można odpocząć, podziwiać piękno przyrody i nie być otoczonym przez milion innych ludzi, to jechałem tam z lekką rezerwą.

Przygotowania

Do Tajlandii wybraliśmy się z dwójką przyjaciół i sami postanowiliśmy zorganizować cały wyjazd. Po zakupieniu biletów z Krakowa do Bangkoku (lecieliśmy liniami Ukrainian Airlines przez Kijów) zastanawialiśmy się co chcemy zobaczyć. Możliwości było wiele, a urlopu tylko 2 tygodnie, więc trzeba było wybierać. Zdecydowaliśmy się, że podróż rozpoczniemy od trochę mniej turystycznej północy,  a potem polecimy na południe do prowincji Krabi, gdzie będziemy przemieszczać się pomiędzy wyspami. Na ostatnią z wysp wybraliśmy Koh Ngai – małą rajską wysepkę z niewielką ilością hoteli, gdzie chcieliśmy oddać się błogiemu lenistwu po dość intensywnym zwiedzaniu. Na sam koniec podróży zdecydowaliśmy się spędzić weekend w Bangkoku. Wszystkie noclegi rezerwowaliśmy jeszcze w Polsce, najczęściej przez serwis agoda.com, który ma chyba najbogatszą ofertę noclegową jeżeli chodzi o Azję. Przed wylotem zaszczepiliśmy się na dur brzuszny, żółtaczkę A i B, teżęc i polio. Szczepienia nie są obowiązkowe, ale warto z nich skorzystać. W Tajlandii przydaje się też repelent na komary, ale nie ma problemu z zakupieniem go na miejscu. Obywatele RP nie potrzebują wizy do Tajlandii na pobyt nie przekraczający 30 dni.

Noclegi

Tajlandia

Chatka w której nocowaliśmy na wyspie Koh Ngai

Oferta noclegów w Tajlandii jest bardzo bogata i różnorodna. Każdy znajdzie coś dla siebie, zarówno backpakersi, którym wystarczy pokój z wiatrakiem, jak i osoby chcące pławić się w luksusach. My postawiliśmy na budżetowe, ale przyzwoite hotele, gdzie nocleg kosztował w zależności od lokalizacji od 50 do 100 zł za osobę ze śniadaniem. Na większy luksus pozwoliliśmy sobie jedynie na wspomnianej wyżej Koh Ngai, gdzie mieszkaliśmy w chatce na plaży. Muszę przyznać, że zarówno standard, jak i czystość pokoi była w każdym z miejsc, w którym spaliśmy na dobrym poziomie, takim jakim oczekiwaliśmy w stosunku do wydanych pieniędzy. Bardzo często w hotelu działało darmowe wifi, ale o tym więcej poniżej.

Środki transportu

Po Tajlandii przemieszczaliśmy się chyba wszelkimi dostępnymi środkami transportu za wyjątkiem pociągu.

  1. Loty wewnętrzne odbywaliśmy liniami Air Asia (taki azjatycki Ryanair) i muszę przyznać, że wszystko odbywało się bardzo sprawnie. My odprawiliśmy się jeszcze w Polsce, ale na lotnisku były automaty do selfcheck in, a także pozwalające na samodzielny wydruk oznakowania bagażu. Zawsze przy stanowiskach do nadawaniu bagażu było kilku pracowników linii Air Asia pomagających wydrukować oznakowanie i udzielających wszelkich informacji. Loty wewnętrzne zdecydowanie na plus.
  2. Będąc w Chiang Mai początkowo po mieście poruszaliśmy się tuk-tukami, trochę dlatego, że to lokalny folklor, a trochę dlatego, że to to był fun przejechać się czymś, czego u nas nie ma 🙂 . Oczywiście z kierowcami trzeba było się targować, jednak po zorientowaniu się, że w Chiang Mai działa Uber – nie było już wątpliwości. Uber okazał się dużo tańszy i oczywiście wygodniejszy niż tuk-tuk który kosztował od 120 BTH (po ciężkich negocjacjach) do 250 BTH. Koszt Ubera na tej samej trasie to ok. 40-60 BTH, o komforcie podróży nie wspominając. Z Ubera korzystaliśmy zarówno w Chiang Mai, jak i w Bangkoku i ten środek transportu jak najbardziej polecam.
  3. W Chiang Mai wypożyczyliśmy też skuter i choć patrząc na ruch na ulicach początkowo jawiło się to jako samobójstwo, to jednak okazało się, że w panującym chaosie są jakieś zasady. Skuter to najszybszy środek transportu w zatłoczonych miastach, trzeba tylko przyzwyczaić się do ogromnego ruchu i otaczających z każdej strony skuterów i samochodów. Polecam też objechanie skuterem pętli Samoang Loop i wjechanie na skuterze do świątyni Wat Pro Doi Sethup. Wrażenia z jazdy niezapomniane.
  4. Pomiędzy wyspami przemieszczaliśmy się charakterystycznymi tajskimi łodziami, speed boatami lub promami. Podsumowując transport w Tajlandii działa naprawdę dobrze. Widać też, że pod tym względem Tajowie są dobrze przygotowani do przyjęcia turystów i nie ma problemów z przemieszczaniem się pomiędzy miastami, czy też na południu pomiędzy wyspami. Spokojnie można zorganizować sobie transport z dnia na dzień.

Jedzenie

Jak możecie przeczytać tutaj, zarówno ja i moja żona jesteśmy fanami turystyki kulinarnej i muszę przyznać: Tajlandia była dla nas rajem 😀 . Różnorodność, ilość, świeżość i ceny jedzenia powalały, wciąż wspominam pyszne curry, pad thai, zupę Khao Soi, owoce morza  i rybę jaką zjedliśmy w Bangkoku. Jeżeli lubisz drogi czytelniku azjatycką kuchnię – będziesz zachwycony, ale często też zaskoczony jak bardzo odbiega ona od tego co nazywamy kuchnią azjatycką w Polsce. Na północy można zjeść zupę Khao Soi – danie charakterystyczne dla tego regionu. Jest to gęsta zupa przygotowywana na bazie sosu w skład którego wchodzi min. mleczko kokosowe i sos sojowy a także pasty chilii z dodatkiem imbiru, kolendry i  kurkumy. Podawana z makaronem jajecznym, a także smażonym na głębokim tłuszczu chrupkim makaronem. Na południu królują owoce morza, ryby i przepyszne curry (polecam penang curry). W Bangkoku warto wybrać się na Chinatown gdzie na ulicy Phadung Dao możemy próbować różnorodnych ulicznych dań a jedzenie przygotowywane jest na naszych oczach. Zdaniem ekspertów miejsca (ciężko je nazwać restauracjami) znajdujące się na Chinatown uważane są najlepszy stretfood na świecie i uwierzcie mi – warto się tam wybrać. Co warto zauważyć jedliśmy najczęściej uliczne jedzenie i nie mieliśmy problemów żołądkowych, ale jest to oczywiście kwestia indywidualna. Wydaje się, że jedzenie jest świeże i naprawdę dobrej jakości. Warto jednak przed wylotem łykać probiotyk, aby przyzwyczaić żołądek do innej flory bakteryjnej (my tak zrobiliśmy).

Tajlandia

Pyszna zupa Khao Soi

 

Tajlandia

Zupa Tom Yum przed…

 

Tajlandia

…. i po przyrządzeniu

Tajlandia

Najlepsza ryba na „pływającym targu” w Bangkoku

Nie można zapomnieć o pysznych, świeżych owocach.

Internet

Z dostępem do Internetu w Tajlandii nie ma najmniejszego problemu. Najlepiej w mojej ocenie wykupić na lotnisku kartę prepaid (my za dwutygodniowy nielimitowany dostęp zapłaciliśmy ok. 70 zł) którą Pani na stoisku od razu uruchamia i można cieszyć się nieograniczonym dostępem do sieci. Jednakże nawet bez wykupywania karty prepaid można korzystać w wielu miejscach takich jak lotniska, restauracje, czy hotele z darmowego wifi. Internet działał naprawdę dobrze.

Ludzie – kultura

Tajlandia

Tajowie są z natury ludźmi uśmiechniętymi i miłymi są także skorzy do pomocy choć… często mają tendencję do odpowiadania na wszystkie pytania potakiwaniem głową i zwyczajowym ok, ok niezależnie od tego, o co się ich zapyta. Wynika to często z chęci pomocy zagubionemu turyście i jednocześnie kiepskiej znajomości języka angielskiego. Co do moich obaw względem naciągania turystów – muszę przyznać, że pozytywnie się zaskoczyłem. Owszem często nas zagadywano i proponowano zakup różnych towarów, ale nie było to wcale nachalne wystarczyło powiedzieć „no thank you” i odpuszczali. W trakcie zakupów towarów lub usług można a nawet trzeba się targować. Nam udało się wynegocjować bardzo dobrą cenę za transport z wyspy Koh Phi Phi na Koh Ngai, we wszystkich punktach podawano cenę 1300 BTH za osobę, w jednym z punktów sprzedaży wprost  powiedziano nam, że wszędzie jest taka cena i nie znajdziemy nic taniej. Poszliśmy 20 m dalej i Pani powiedziała nam że za transport zapłacimy 850 BTH, po czym….. zaprowadziła nas do punktu gdzie przekonywali nas, że nie ma tańszej opcji niż 1300 BTH i sprzedano nam bilety na prom za 850 BTH  😉 . Jednym słowem warto w podróży szukać i negocjować.

Co naszym zdaniem warto zobaczyć?

Schody prowadzące do świątyni Wat Phra That Doi Suthep

Bardzo spodobało nam się w Chiang Mai, w którym nie ma spektakularnych zabytków, czy przepięknych widoków, ale jest to miejsce dające wiele możliwości. Nie bez przyczyny Chiang Mai jest światową stolicą tzw. Digital Nomads czyli osób podróżujących po świecie i pracujących online. W Chiang Mai znajdziemy świetne jedzenie, codzienny nocny market, na którym można zjeść i kupić praktycznie wszystko (nocny market jest podobno jeszcze większy i bardziej spektakularny w weekendy, ale niestety nie mieliśmy okazji się o tym przekonać). Można tutaj zapisać się na kurs gotowania (polecam), wypożyczyć skuter i wybrać się w góry za miasto (także polecam – niesamowita przygoda), odwiedzać tajskie świątynie i korzystać z tajskich masaży. Wszystko to można zrobić relatywnie niewielkim kosztem. W Chiang Mai jest naprawdę niedrogo i myślę, że też to przyciąga tak wielu ludzi z Europy, którzy mieszkają tutaj i pracują przez kilka miesięcy w roku. Ponadto w mieście świetnie działa Uber i można się też bez problemu przemieszczać skuterem. Panuje też tutaj luźna i swobodna atmosfera.

Południe

Na południu odwiedziliśmy półwysep Railey który jest przepiękny i znany jest jako mekka dla wspinaczy. Skały wystające prosto z błękitnej wody naprawdę robią wrażenie. Na Railey spędziliśmy tylko jedną noc choć przyznaję, że z chęcią bym tam wrócił. Z Railey udaliśmy się na Koh Phi Phi – jedną z najbardziej imprezowych tajskich wysp. Cóż, trzeba przyznać, że miłośnicy dobrej zabawy i plażowych imprez do rana nie będą zawiedzeni. Trzeba tylko uważać przy wyborze hotelu, żeby nie okazało się, że mieszkamy nad klubem muzycznym 😉 . Ta wyspa była najbardziej turystycznym miejscem, w jakim byliśmy w Tajlandii: masa hoteli, knajp i młodych ludzi zjeżdżąjących się z całego świata dla szaleńczych imprez odbywających się na Phi Phi, ale naprawdę fajnie było to zobaczyć i trochę zaszaleć.

 

Po odwiedzeniu najbardziej imprezowej wyspy udaliśmy się na najspokojniejszą i to był strzał w dziesiątkę. Koh Ngai – raj na ziemi: cisza, spokój turkusowy kolor wody i żółty piasek. Trzy dni nic nie robienia poza jedzeniem spaniem, czytaniem i snorklingiem. Jeżeli ktoś chce odpocząć i wyłączyć się na chwilę to miejsce nadaje się do tego idealnie. Poza błogim lenistwem można też wypożyczyć kajaki i popływać wokół wyspy, lub wybrać się na dłuższy spacer przez dżunglę na piękną i wyludnioną  Paradise Beach. Szczerze polecam.

Tajlandia

Kto rano wstaje…ten ma takie widoki.

Tajlandia

Bangkok

Na końcu naszej azjatyckiej przygody spędziliśmy weekend w Bangkoku. Stolica Tajlandii i jak niektórzy twierdzą całej Azji południowo-wschodniej jest ogromną, tętniącą życiem metropolią. Życie w dużej mierze toczy się tutaj na ulicach gdzie można zrobić zakupy, zjeść, zrobić masaż, tatuaż czy wejść do „dyskoteki” znajdującej się na ulicy. Jeżeli chodzi o atrakcje na pewno warto wybrać się do pałacu królewskiego i świątyni Wat Pho żeby zobaczyć posąg leżącego buddy. Ponadto polecam odwiedzenie jednego z pływających marketów – jak już wspomniałem zjedliśmy tam najlepszą na świecie rybę. Warto też wieczorem wybrać się na Chinatown, wtedy dzielnica ożywia się i rozświetla tysiącami barw, a na ulicach roi się od straganów z jedzeniem. Jako że jestem fanem sportów walki wybraliśmy się też na stadion Rajadamnenm obejrzeć galę MUAY THAI i tutaj niestety trochę się zawiodłem. Spodziewałem się tłumu ludzi i świetnych walk, a niestety ludzi było tylko garstka a poziom walk….hm, no cóż – nie porywał. Dla osób chcących kupić, pamiątki, ubrania, przyprawy czyli po prostu wszystko polecam wybrać się na Chatuchak Market. Jest to ogromny targ weekendowy, na którym można kupić dosłownie wszystko – miejsce bardzo turystyczne, ale chyba nie ma lepszego na zakupy w Bangkoku. Nasz hotel w Bangkoku znajdował się niedaleko osławionej Kho san Road – jest to imprezowa ulica gdzie ludzie z całego świata bawią się na ulicy i w znajdujących się na niej klubach. Poziom decybeli przekracza wszystkie normy, ale trzeba przyznać że ma to swój klimat 😉 .

Tajlandia

Chinatown w Bangkoku

Tajlandia

Pałac Królewski

Podsumowanie

Z naszej perspektywy Tajlandia jest krajem przyjaznym i bezpiecznym, ale oczywiście należy pamiętać o zachowaniu podstawowych zasad bezpieczeństwa w podróży. W każdym kraju na świecie są kieszonkowcy, osoby próbujące oszukać turystę, czy sprzedać trefny towar lub usługę. Tajlandia nie jest tutaj wyjątkiem i dobrze jest zachować czujność i zdrowy rozsądek. Przed wyjazdem warto pomyśleć o szczepieniach a także zapoznać się z aktualnymi komunikatami MSZ na temat bezpieczeństwa w tym kraju. Bez wątpienia Tajlandia jest krajem ciekawym, różnorodnym i oferującym mnóstwo możliwości spędzania wolnego czasu. Każdy jest w stanie znaleźć tutaj coś dla siebie i zorganizować sobie pobyt w taki sposób, jaki mu odpowiada. Nas w Tajlandii najbardziej urzekła różnorodność, jaką oferuje ten piękny kraj, a także pogoda i powszechnie panujący luz. Z kwestii bardziej przyziemnych jest to egzotyczny kraj ale jednak przyjazny dla zachodniego turysty, w którym znajdzie dobrze funkcjonujący transport, szybki Internet, pyszne jedzenie i mnóstwo usług przydatnych w podróży. Dlatego właśnie Tajlandia jest tak popularnym wakacyjnym kierunkiem dla milionów turystów z całego świata.

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 606 342 353e-mail: m.ziolko@mz-legal.pl

Świąteczne życzenia

Michał Ziółko31 marca 2018Komentarze (0)

Z okazji nadchodzących Świąt Wielkanocnych życzę wszystkim czytelnikom, subskrybentom i sympatykom mojego bloga spokojnie spędzonych świąt w gronie najbliższych. Niech te święta będą dla Państwa czasem wyciszenia i  odpoczynku od codziennych obowiązków – czego życzę także sobie.

Wesołych Świąt!

Jeżeli chcesz skorzystać z pomocy prawnej, zapraszam Cię do kontaktu:

tel.: +48 606 342 353e-mail: m.ziolko@mz-legal.pl